Przejdź do głównej zawartości

Regulacja emocji u młodszych dzieci

 


Takie mniej więcej pytanie padło niedawno w jednej z grup dla rodziców. Przyznacie, że fajne? Moim zdaniem bardzo, ogólnie lubię, gdy ludzie mają w sobie skłonność do refleksji. I dlatego chyba przykuło ono moją uwagę. Żebym nie była gołosłowna, oddaję głos autorce pytania:

"Hej, czy możecie polecić techniki samoregulacji dla 6 letniego autystycznego chłopca? Mój synek mnie wczoraj zaskoczył, poprosiłam go by się uspokoił i mi powiedział, że nie wie jak. Pokazałam mu ćwiczenia oddechowe i pomogło, ale czuję się niesamowicie winna, że mi nie przyszło do głowy, że on może nie wiedzieć, jak się uspokoić"

Ja oczywiście zgodnie ze swoim zwyczajem najpierw wspomniałam o zadbaniu o potrzeby sensoryczne, tzn. zwróceniu uwagi, żeby dziecku dostarczać tej stymulacji sensorycznej, której poszukuje i nie bombardować go tymi rodzajami, które działają na nie awersyjnie. Dlaczego to takie ważne w ogóle a w szczególności u dzieci autystycznych? Z dwóch powodów, o których poniżej.

Po pierwsze, wszystko, co jest na świecie, poznajemy przy pomocy narządów zmysłów. W związku z tym narządy zmysłów są też zaangażowane w proces odczuwania emocji. Każde uczucie ma swój "podpis" sensoryczny, prawda? Lęk ma supeł na żołądku, smutek kulkę w gardle, gniew ma czerwony kolor przed oczami i szum w uszach... Czyli to wszystko musi działać względnie sprawnie i nie być przesterowane, żebyśmy mogli te wrażenia z ciała prawidłowo odbierać, przetłumaczyć na kod emocji i potem coś z tą emocją zrobić. 

Po drugie, jest to szczególnie ważne u dzieci autystycznych (i ogólnie u osób autystycznych), ponieważ różnice sensoryczne w autyzmie sprawiają, że każdy ma swój bardzo indywidualny profil takich bodźców sensorycznych, których mocno nie toleruje (na które ma "przesterowane" czujniki) i takich, których mu wiecznie brak (na które ma "podreaktywne" czujniki). To wyjaśnia, dlaczego niektóre osoby autystyczne odbierają dźwięki, jakby wierciły im żywcem dziurę w mózgu (bo pi razy drzwi tak to odczuwają), potrzebują się pokołysać, pobiegać, docisnąć, nie znoszą pewnych (lub żadnych) zapachów, smaków, kolorów itp. itd. I w tym gąszczu indywidualnych preferencji mamy "typowe" opisy emocji. Już z tego opisu widać, że zrozumienie i regulacja emocji będzie złożonym procesem u dziecka autystycznego, bo musi ono poznać samego siebie ze swoim sensorycznym odczuwaniem emocji (i nikt tego za niego nie zrobi, bo to ono samo czuje to, co czuje, inni ludzie czują inaczej i marne są szanse, że spotka "autystycznego bliźniaka" z dokładnie takimi samymi ustawieniami senoryki) oraz jeśli otoczenie nie jest dostosowane do jego potrzeb sensorycznych, wówczas te naturalne ustawienia kompletnie się zaburzają, "loncik" staje się niebezpiecznie krótki, dziecko wybucha (na miejscu, lub - z odroczeniem - po powrocie do domu) lub kisi w sobie swoje cierpienie, stając się coraz bardziej zalęknione, wycofane, apatyczne... a ono zwyczajnie ma dość tego, że jego narządy zmysłów są dosłownie mówiąc gwałcone 24/7 przez otoczenie. 

Sugestię o sensoryce, wg schematu jak powyżej, wytoczyłam zatem w pierwszym rzędzie, a w odpowiedzi na tę sugestię przeczytałam:

"Oczywiście staramy się unikać bodźców, które powodują dysregulację, ale nie zawsze jest to możliwe, np. upadnie mu lizak na ziemię podczas spaceru i już jest katastrofa. Logiczne argumenty do niego docierają, ale dopiero jak się uspokoi"

W tej sytuacji zrobiłam drugą typową dla mnie rzecz, mianowicie poprosiłam o bardzo szczegółowy opis niedawnej sytuacji. Przez "szczegółowy" mam na myśli informacje o tym, co, gdzie, kiedy i jak się zadziało, kto, co powiedział/ zrobił w kolejności chronologicznej. I dostałam odpowiedź następującą:

"Upadł mu lizak i zaczął płakać, więc klęknęłam obok niego i powiedziałam 'wiem, że ci przykro, bo nie możesz już go zjeść' i mu zaproponowałam inne słodkości jakie miałam przy sobie, ale odmówił. Wtedy powiedziałam, ze możemy jechać do domu gdzie mamy ich więcej, ale to spowodowało jeszcze gorszy płacz. Wtedy pobiegł i się schował w krzaki (lubi ciasne pomieszczenia) i po paru minutach, jak się uspokoił, to wyszedł i się zgodził, żeby pojechać do domu"

Opis zacny, nie powiem, bo istotnie szczegółowy, chronologia działań zachowana, związki przyczynowo-skutkowe idzie zaobserwować. Rozłóżmy zatem tę sytuację na części pierwsze. Na samym początku w oczy rzuca się kilka mocno pozytywnych kwestii:

- mama nazwała dziecku jego afekt ("wiem, że ci przykro, bo nie możesz już go zjeść") - rewelacyjnie!

- mama dała dziecku możliwość samoregulacji kanałami sensorycznymi - cudownie!

- dziecko z tego skorzystało niemal intuicyjnie ("pobiegł i się schował w krzaki (lubi ciasne pomieszczenia) i po paru minutach, jak się uspokoił, to wyszedł") - dla mnie bomba!

Wniosek z tego, że opisane w historii powyżej dziecko ma swoje sposoby na regulację i wie, kiedy ich trzeba użyć. 

A czego nie ma? Na moje oko w opisywanej sytuacji zabrakło czasu i cierpliwości ze strony mamy  tudzież poprzeczka oczekiwań była zbyt wysoka. Z tej strony wygląda to tak, jakby opisywana mama chciała, żeby jej synek szybko zrozumiał, co się dzieje, nie robił żadnej dramy i się wyregulował tak w środku, w sobie (jak, nie przymierzając, dojrzały dorosły). Tymczasem to jest dziecko. A dzieci, stety lub niestety, mają to do siebie, że emocje je 'unoszą', one lecą na fali i niespecjalnie wiedzą, skąd i dokąd ta fala zasuwa z prędkością światła. NeuroNIEtypowe dzieci mają tak jeszcze bardziej - potrzebują zatem jeszcze więcej czasu i cierpliwości dorosłych, żeby dobrać się do tych zasobów, które zwykle intuicyjnie (jeśli ich na siłę nie 'neurotypizujemy') posiadają (tak jak dziecko opisane w historii powyżej, jeśli polegać na opisie jego mamy), oraz żeby wykorzystać te zasoby w praktyce w trudnej sytuacji. 

Co mama opisana w tej historii mogłaby wobec tego następnym razem zrobić inaczej? Mniej działać na intencję zminimalizowania własnego bólu i dyskomfortu w związku z dyskomfortem dziecka. Co przez to rozumiem? Tak już jesteśmy jako matki stworzone, że gdy nasze dziecko cierpi, to cierpimy również my. I to jest dobre (jakkolwiek to brzmi), bo możemy odczuwać empatię i mamy przemożną chęć ułatwienia temu małemu człowiekowi wszystkiego i ochronienia go przed wszystkim, co potencjalnie nieprzyjemne. Niemniej właśnie to - gdy wybucha w nas w nadmiarze - mści się w sytuacjach takich, jak ta z lizakiem. Bo wtedy nie damy dziecku (i sobie) czasu na to, żeby się oswoić z emocją (straty, smutku, złości, rozczarowania...) i zacząć ją tolerować, tylko jeśli ją w ogóle zauważymy (tu plus dla mamy z przykładu, która zauważyła i nazwała częściowo), to będzie to szybki i krótki akt (tak było wg opisu), po czym nastąpi 1001 prób załagodzenia sprawy (dam ci inne słodycze, jedziemy do domu po lizaki...). Tymczasem dziecku nie tyle są potrzebne te nasze działania 'remediacyjne', co nasze pochylenie się nad emocją, nazwanie jej (każdej!), powiedzenie, że to normalne, że Ci przykro w tej sytuacji, że każdy by się zdenerwował/ zasmucił etc. I poczekanie, aż dziecko te emocje wyrazi (im starsze/ im lepiej posługuje się mową - tym więcej będzie o nich gadać, im młodsze/ im niższy poziom rozwoju mowy czynnej - tym bardziej będzie eksternalizować je w działaniu). Gdy wyrazi i samo nie kontaktuje, że strategia sensoryczna wybrana może pomóc, wtedy można mu podpowiedzieć, np. potrzebujesz czasu dla siebie w ciasnym kącie teraz? Ja tu zostanę z Tobą, poczekam na Ciebie, aż się lepiej poczujesz/ aż będziesz gotowy dalej iść na spacer. I dopiero wtedy, gdy już dziecko jest uspokojone, można z nim gadać o rozwiązaniach

Czyli, do zapamiętania z tego wpisu mamy 3R: relacja, regulacja, rozwiązanie. Nie w odwrotnej kolejności. Ta kolejność jest naprawdę ważna i robi różnicę, jeśli próbujemy ją zmieniać - zwykle są niewypały.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PDA (patologiczne unikanie wymagań)

To właściwie jest post psychoedukacyjny, który powstał poniekąd na życzenie, w następstwie  dyskusji o PDA jaka rozgorzała w grupie Autyzm w UK (po polsku) tutaj:  https://www.facebook.com/groups/autyzmwuk   . PDA (Pathological Demand Avoidance) to pewien profil/ rys osobowościowy w ramach spektrum autyzmu, czyli określenie opisujące osoby unikające codziennych wymagań przy użyciu do tego celu szeregu strategii „społecznych” w związku z doświadczanym wysokim poziomem lęku. W rozumieniu istniejących klasyfikacji chorób i zaburzeń (czy ICD-11 czy DSM-V), PDA nie jest odrębną jednostką nozologiczną (diagnostyczną), ale bardziej zespołem cech obecnych u niektórych osób z rozpoznaniem autyzmu. W związku z tym, niemożliwe jest otrzymanie 'diagnozy PDA', możliwe jest natomiast opisanie profilu PDA w raporcie diagnostycznym wystawianym w związku z rozpoznaniem autyzmu, lub w okresie późniejszym, gdy cechy takie zostaną dostrzeżone.  . Jak to wygląda? Osoby z 'rysem' PDA: uni...

Potykacze i pachołki

  Dzisiaj - za zgodą bohaterki opowieści - dzielę się z Wami historią z pewnej konsultacji.  Mama pewnego autystycznego trzylatka zupełnie przy okazji podzieliła się ze mną w rozmowie informacją, że jej mały synek "ma obsesję" na punkcie potykaczy i pachołków - gdziekolwiek takie zobaczy, natychmiast do nich biegnie, każdego musi dotknąć, przesunąć, rozstawić, żadnemu nie przepuści... "I, rozumie pani, przedszkole po prostu kupiło mu taki potykacz, żeby mieć spokój... a my już nie wiemy, jak go tego oduczyć".  Z uwagą słuchałam tej historii, która z jednej strony wydała mi się uroczą opowieścią o intensywnej fascynacji małego człowieka. Z drugiej strony mogłam sobie bardzo łatwo wyobrazić, jak w ferworze dnia powszedniego intensywny i czasochłonny zachwyt dziecka czymkolwiek zwyczajnie przeszkadza dorosłym, wydłużając każdą czynność w nieskończoność... Z trzeciej zaś strony słyszałam w tej opowieści echa stereotypowego podejścia do zainteresowań osób autystycznych, ...

Mam depresję - i co dalej? Cz. 1 Co musi zrobić lekarz pierwszego kontaktu?

  *** UWAGA: JEST TO POST INFORMACYJNY. CHOĆ DOŁOŻYŁAM WSZELKICH STARAŃ, BY ZAWARTE W NIM INFORMACJE BYŁY RZETELNE, ZGODNE Z DOSTĘPNĄ WIEDZĄ MEDYCZNĄ I PSYCHOLOGICZNĄ, LEKTURA TEGO POSTU NIE ZASTĘPUJE PORADY LEKARSKIEJ LUB/ORAZ PSYCHOLOGICZNEJ. DOBRZE NATOMIAST, BY ZACHĘCIŁ ON CZYTELNIKA DO ZASIĘGNIĘCIA TAKIEJ PORADY, JEŚLI ISTNIEJĄ DO TEGO WSKAZANIA. PAMIĘTAJ - W RAZIE WĄTPLIWOŚCI SKONSULTUJ SIĘ ZE SWOIM LEKARZEM PIERWSZEGO KONTAKTU (GP), A JEŚLI CZYTASZ TE SŁOWA, PONIEWAŻ CHCESZ ZAKOŃCZYĆ SWOJE ŻYCIE POPEŁNIAJĄC SAMOBÓJSTWO, SKONTAKTUJ SIĘ NATYCHMIAST Z WŁAŚCIWYM MIEJSCOWO CRISIS TEAM/ URGENT MENTAL HEALTH HELPLINE. GDZIE SZUKAĆ POMOCY: https://www.nhs.uk/service-search/mental-health/find-an-urgent-mental-health-helpline https://111.nhs.uk/guided-entry/mental-health-help Telefon Zaufania (Samaritans) - nr bezpłatny 116 123  https://www.samaritans.org/how-we-can-help/contact-samaritan/ Linia SMS-owa SHOUT: wyślij SMS-a o treści "SHOUT" na numer 85258, a wyszkolony wolontariu...