Przejdź do głównej zawartości

Potykacze i pachołki

 


Dzisiaj - za zgodą bohaterki opowieści - dzielę się z Wami historią z pewnej konsultacji. 

Mama pewnego autystycznego trzylatka zupełnie przy okazji podzieliła się ze mną w rozmowie informacją, że jej mały synek "ma obsesję" na punkcie potykaczy i pachołków - gdziekolwiek takie zobaczy, natychmiast do nich biegnie, każdego musi dotknąć, przesunąć, rozstawić, żadnemu nie przepuści... "I, rozumie pani, przedszkole po prostu kupiło mu taki potykacz, żeby mieć spokój... a my już nie wiemy, jak go tego oduczyć". 

Z uwagą słuchałam tej historii, która z jednej strony wydała mi się uroczą opowieścią o intensywnej fascynacji małego człowieka. Z drugiej strony mogłam sobie bardzo łatwo wyobrazić, jak w ferworze dnia powszedniego intensywny i czasochłonny zachwyt dziecka czymkolwiek zwyczajnie przeszkadza dorosłym, wydłużając każdą czynność w nieskończoność... Z trzeciej zaś strony słyszałam w tej opowieści echa stereotypowego podejścia do zainteresowań osób autystycznych, które zwykle opisuje się jako "fiksacje", "obsesje", zbyt intensywne, zbyt zawężone, słowem - "nie takie, jak trzeba". A skoro zainteresowania te są niewłaściwe i grożą w każdej chwili bezpowrotnym wessaniem autystycznego człowieka w czarną dziurę jego pasji... tfu, przepraszam, "obsesji", to należy tego człowieka ratować, reglamentować czas poświęcany na zainteresowania i ogólnie oduczać zajmowania się pasjami. Nic dziwnego, że rodzice słysząc takie obiegowe opinie, zaczynają się niepokoić o przyszłość swoich dzieci. W głowie kołatała mi się jednak przekorna myśl "czy naprawdę należy oduczać dziecko umiejętności spontanicznego wyrażania zachwytu w tak bezpośredni, uroczy i nieskrępowany sposób?". 

Zdecydowałam się zatem zacząć ostrożnie "Wygląda na to, że synek coś w ten sposób chce Państwu zakomunikować, biegnąc niestrudzenie do każdego potykacza i pachołka, dotykając każdego i nie odpuszczając...". Na twarzy mojej rozmówczyni odmalowało się zainteresowanie, kontynuowałam zatem "Te potykacze i pachołki mają kilka wspólnych cech; są plastikowe, zwykle żółte lub pomarańczowe, twarde, lekkie, łatwo je przesunąć, popchnąć czy przestawić... Pani synek biegnąc do każdego z nich bez wyjątku, dotykając i próbując się nimi bawić mówi Pani, że one mu się naprawdę bardzo, ale to bardzo podobają. Opowiada czynem, a nie słowem, o tym, co lubi i co sprawia mu przyjemność". Zapadła cisza. Na monitorze widziałam okrągłe ze zdziwienia oczy i uśmiechniętą twarz mojej rozmówczyni, która przyznała po chwili, że to, co właśnie usłyszała jest dla niej odkrywcze. Zaproponowałam, żebyśmy zastanowiły się wspólnie, jaką rolę w życiu jej syna spełnia potykacz, do którego ma nieograniczony dostęp w przedszkolu. Poza oczywistością, tzn. byciem absolutnie ukochaną zabawką, jest też zabawką, na którą można przekierować uwagę, żeby młody człowiek nie przestawiał potykaczy faktycznie ostrzegających przed mokrą podłogą. Dzięki temu może on realizować swoje zainteresowania w sposób bezpieczny (nikt się nie przewróci). Dodatkowo, stanowiąc stały element otoczenia chłopca, jego przedszkolny potykacz w pewnym stopniu pozbawia inne, znajdujące się w użytku potykacze ich nieodpartego magnetyzmu i uroku; sprawia, że odrobinę powszednieją. Zasugerowałam zatem, że skoro zainteresowanie to samo w sobie nie jest szkodliwe, a jeden potykacz może oferować tak wiele korzyści, warto byłoby rozważyć, czy zamiast misia lub auta, nie zorganizować synowi dokładnie takiego potykacza, jaki mu się podoba, a przy innej okazji kupić mu plastikowy pachołek. Jeśli młody człowiek będzie miał możliwość zaspokajania swoich potrzeb sensorycznych, estetycznych i innych w domu (np. bez ograniczeń bawiąc się własnym potykaczem czy pachołkiem), zmniejszy się jego paląca potrzeba zaspokajania tych potrzeb poza domem. Innymi słowy, istnieje spora szansa, że potykacze i pachołki w miejscach publicznych nie będą go absorbować tak intensywnie i na tak długo, właśnie dlatego, że nie będą już ani egzotyczne, ani reglamentowane. Tym samym, z perspektywy dorosłego, wyjście z domu przestanie być źródłem frustracji dla dorosłych. "Win-win!" - wykrzyknęła uradowana mama trzylatka, a we mnie kiełkowało przekonanie, że oto na moich oczach dokonała się pewna transformacja. 

Jest to rozmowa, która pozostanie na długo w mojej pamięci z kilku powodów. Przede wszystkim z uwagi na tę przemianę, którą mogłam obserwować w mojej rozmówczyni. Zainteresowanie i zaskoczenie moim niecodziennym sposobem myślenia szybko zastąpiła szczera radość mamy, która mogła lepiej zrozumieć swoje nieposługujące się mową dziecko i która zdała sobie sprawę, że jej dziecko w istocie komunikuje się z nią na swój sposób, dzieli się z nią tym, co jest dla niego ważne. Miałam wówczas refleksję, że ta radość, którą widziałam na monitorze była tak samo szczera i spontaniczna, jak wyobrażana sobie przeze mnie na podstawie zasłyszanej historii radość małego chłopca, gdy może on bawić się ulubionymi potykaczami i pachołkami. Poza tym, w następstwie tej krótkiej rozmowy, dwie bliskie sobie osoby mogły zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej, a przed pewnym młodym autystycznym człowiekiem otworzyła się perspektywa jeszcze pełniejszego zaspokajania potrzeb zabawy, poznawania świata, manipulacji, obcowania z ulubioną fakturą i kolorem w bezpiecznym otoczeniu własnego domu.

Mam nadzieję, że ta historia zachęci Was do refleksji nad tym, co chcą Wam zakomunikować na różne sposoby Wasze dzieci, do świeżego spojrzenia na ich pasje i nieskrępowaną ekspresję, oraz do nieustawania w dążeniach, by poznawać ich potrzeby, a dzięki temu skutecznie uczyć je zrozumienia i bezpiecznego zaspokajania własnych potrzeb.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Regulacja emocji u młodszych dzieci

  Takie mniej więcej pytanie padło niedawno w jednej z grup dla rodziców. Przyznacie, że fajne? Moim zdaniem bardzo, ogólnie lubię, gdy ludzie mają w sobie skłonność do refleksji. I dlatego chyba przykuło ono moją uwagę. Żebym nie była gołosłowna, oddaję głos autorce pytania: "Hej, czy możecie polecić techniki samoregulacji dla 6 letniego autystycznego chłopca? Mój synek mnie wczoraj zaskoczył, poprosiłam go by się uspokoił i mi powiedział, że nie wie jak. Pokazałam mu ćwiczenia oddechowe i pomogło, ale czuję się niesamowicie winna, że mi nie przyszło do głowy, że on może nie wiedzieć, jak się uspokoić" Ja oczywiście zgodnie ze swoim zwyczajem najpierw wspomniałam o zadbaniu o potrzeby sensoryczne , tzn. zwróceniu uwagi, żeby dziecku dostarczać tej stymulacji sensorycznej, której poszukuje i nie bombardować go tymi rodzajami, które działają na nie awersyjnie. Dlaczego to takie ważne w ogóle a w szczególności u dzieci autystycznych? Z dwóch powodów, o których poniżej. Po pierw...

PDA (patologiczne unikanie wymagań)

To właściwie jest post psychoedukacyjny, który powstał poniekąd na życzenie, w następstwie  dyskusji o PDA jaka rozgorzała w grupie Autyzm w UK (po polsku) tutaj:  https://www.facebook.com/groups/autyzmwuk   . PDA (Pathological Demand Avoidance) to pewien profil/ rys osobowościowy w ramach spektrum autyzmu, czyli określenie opisujące osoby unikające codziennych wymagań przy użyciu do tego celu szeregu strategii „społecznych” w związku z doświadczanym wysokim poziomem lęku. W rozumieniu istniejących klasyfikacji chorób i zaburzeń (czy ICD-11 czy DSM-V), PDA nie jest odrębną jednostką nozologiczną (diagnostyczną), ale bardziej zespołem cech obecnych u niektórych osób z rozpoznaniem autyzmu. W związku z tym, niemożliwe jest otrzymanie 'diagnozy PDA', możliwe jest natomiast opisanie profilu PDA w raporcie diagnostycznym wystawianym w związku z rozpoznaniem autyzmu, lub w okresie późniejszym, gdy cechy takie zostaną dostrzeżone.  . Jak to wygląda? Osoby z 'rysem' PDA: uni...

Psycholog, psychoterapeuta, psychiatra - kto? co? jak? gdzie? kiedy?

Post ten jest pierwszym z serii postów przybliżających pracowników sektora zdrowia psychicznego. Pomysł powstał w związku z powszechnym w social mediach trendem - Twórca Wątku w grupie społecznościowej pisze o obniżeniu nastroju, lęku, braku motywacji itp. Zasadnicza większość porad brzmi "idź do jakiegoś psychologa".  W tym cyklu chcę Wam powiedzieć, dlaczego "jakiś psycholog" nie jest nigdy dobrą odpowiedzią na takie sytuacje i potrzeby - "porządny psycholog" w ogóle czasem jest, ale też nie zawsze. Są też inne zawody pomocowe zajmujące się zdrowiem psychicznym poza psychologami, m.in. psychoterapeuci i psychiatrzy. Chcę zatem napisać o zakresach obowiązków i kompetencjach poszczególnych grup. Dzięki temu łatwiej będzie Wam się zorientować, kogo Wam lub Waszym bliskim potrzeba. . Osobiście mieszkam, jak nazwa głosi, "na Rubieży", a konkretnie w UK, zatem pisząc o różnicach między zawodami pomocowymi, będę odnosić się do brytyjskiego państwowego...